Przejdź do głównej zawartości

Pomalutku... Powolutku...

Nie chcę zapeszać, ale Zocha czuje się dobrze :-) Bałam się trochę, że po wczorajszym Klubiku Malucha, taka osłabiona znowu coś złapie. Ale na szczęście wszystko w porządalu. Śmiem twierdzić, że Zofia jest zdrowa :-)

Za to na mnie przeszło. Dzisiaj do południa byłam pewna, że zejdę z tego świata na katar. Masakra. W ciągu godziny zużyłam chyba z dziesięć paczek chusteczek. Ale się wywinęłam ;-) Złego diabli nie biorą podobno ;-)

Zofia nie tylko jest zdrowa ale odzyskała apetyt. Hura! Hura! Hura! Przez to chorowanie chudzinka się zrobiła straszna, ale już nadrabia zaległości. 

Niestety z początkiem choroby odstawiła też Bebilon. I klops do tej pory nawet łyczka nie chce spróbować. 

Asz cholibka, akurat z dwóch nie najtańszych w utrzymaniu dziecka rzeczy ona musiała zrezygnować akurat z mleko pełnego witamina. Tak jakby nie mogła z Pamersów! Złośliwiec mały. 

No ale co poradzić - taki "lajf" :-) 

A Ja-Matka skończyłam dzisiaj cudny amarantowy komplecik dla Hanny :-) Z niecierpliwością czekam teraz na zdjęcia Hanki w nowej czapie i kominie. A już niebawem coś zupełnie nowego...  






Komentarze