Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2013

Szybki pościk prezentujący...

Tak na szybko. To moje ostatnie maskoty i poduchy. Niebawem nowe.  Zamówień sporo, no i próbuję się przygotować do kiermaszu a czasu już bardzo, bardzo mało... A na kiermasz serdecznie zapraszam :-) Dwie sowy szare... Mała sówka przytulanka Poduchy z imionami Mietek cały w kwiatach ;-) Tadzik w nowym wcieleniu Skarpeta świąteczna z Rudolfo :-)

Nasza pierwsza MEGAHISTERIA!!!

No. To tak. Dzisiaj pobudka była mniej więcej o 3.30. Żeby było ciekawiej to niestety w baaardzo złym nastroju... Maruda przeokropna. Tego nie, to tak, ale nie... Zmiana pieluchy - prawie zapasy... Foch!  Tata coś powiedział - to go bach łapskiem... Uuuuu! Tacie to się nie spodobało. Wziął Zośkę na ręce posadził na fotelu i siedzieć kazał za karę. A Zośka myk z fotela, do drzwi - "Ja cie babi i dziadzi". No i teraz dopiero się zaczęło. Tata w pełnym, milczącym porozumieniu z mamą na wyjście z pokoju nie pozwolił. A że Zośka zawzięta jest to tata pod drzwiami kawałek nocy spędził.  No całkiem konkretny kawałek bo jak się tak Zocha rozdarła to skończyła tak mniej więcej za minut czterdzieści... W między czasie, mała przerwa. Matka mówi "Już uspokój się. Choć przytul się do mamy" No i tym sposobem matka też prawie zaliczyła ciosa wymierzonego małą rączką... "Ja cie do baaaaabiiiiii!  Baaaaabooooo!!! Dziaaaaadziooooo!!!!!" No słuchajcie. MASAKRA!!!

Śpiąca-nieśpiąca królewna...

Nie pisałam bardzo, ale to bardzo dawno. Czasu brak. Dzieje się się dużo. Ale że mnie to niepisanie zezłościło to się zmobilizowałam i piszę.  Pisać o czym jest, ale o wszystkim się przecież nie da. Będzie więc o Zośce. Zofia - córka moja jedyna, ukochana, najwspanialsza, najcudowniejsza na świecie - popsuła się :-( I to jak się popsuła - ze spaniem niestety jej się popsuło. A wszystko zaczęło się jak zachorowała na początku października. Jak jest chora to zawsze to się jakoś rozreguluje ale potem wraca a właściwie wracało do normy. Niestety nie tym razem.  Zośka postanowiła zostać rannym ptaszkiem, albo raczej ptaszyskiem. Jej już "normalna" godzina pobudki to okolice czwartej... Zdarza jej się pociągnąć do piątej a nawet do piątej trzydzieści. Ale też raz rozpoczęła dzień o drugiej w nocy. Najpierw słyszę "Mama ja cie manam!"  Po dwudziestym razie - ulegamy i tata leci do lodówki po Monte a mama musi nakarmić.  "Nie jubie noci! Włoć lape!&qu

Nie mam czasu...

Zupełnie nie mam czasu na pisanie :-( W zasadzie to nie mam czasu na nic. Szyję, bo sporo zamówień (to dobrze). Od poniedziałku przez dwa tygodnie rehabilitacja kręgosłupa w beznadziejnych godzinach bo od 13:20 do 15:30. Ale jak się czeka ponad rok to się przy godzinach nie marudzi... Wpis ten znowu tylko, żeby pokazać co nowego się uszyło. I tak oto... NOWE SOWY NOWY PAN PODUCHA DLA PATRYKA I NAJNOWSZA PODUCHA W PTASZKI :-)

Trochę nowego...

Czasu ostatnio zupełnie nie mam na pisanie, ale postaram się poprawić... Niebawem... A czasu nie mam bo szyję. I dzisiaj właśnie się chwalić znowu będę.  Bardzo proszę. Jeśli komuś coś w oko wpadnie to serdecznie zapraszam do składnia zamówień. Wystarczy napisać maila albo odezwać się do mnie na FB :-) Nowa poducha SOWA w "kurczaki" ;-) Słoń Mietek w dwóch nowych odsłonach Dwie nowe sówki przytulanki :-) PAN na różne sposoby ;-) No i metki! Mam swoje metki, które są takie piękne, cudne, wspaniałe :-)

Moja "chińszczyzna"...

Dzisiaj będzie kulinarnie BO już dawno nie było, BO dzisiaj na obiad było jedno z naszych ulubionych dań :-) Moja "chińszczyzna" nic z chińszczyzną nie mająca wspólnego. Dawno temu wymyślona. Uwielbiana przez wszystkich, poza Zochą ;-) Na razie... Składniki potrzebne na dwie osoby z opcją dużej dokładki lub pozostawienia na dzień następny ;-) - filet (podwójny) z kurczaka - 1 brokuła - 2-3 marchewki średnie - 2 papryki czerwona i pomarańczowa lub żółta - olej (do smażenia) - papryka słodka (1/3 łyżeczki) - sos sojowy-grzybowy - 50 ml Fileta kroimy w małe (1,5 cm) kawałki. Wrzucamy na patelnie z rozgrzanym olejem, doprawiamy tylko papryką słodką i smażymy aż zaczną się robić złote. Jak już wygląda tak, to wyjmujemy z patelni na talerz. Ja wtedy delikatnie sole po wierzchu, ale nie jest to konieczne. Na patelnię (można troszkę dodać oleju) wrzucamy marchewę pokrojoną w słupki. Jak marchewa delikatnie zmięknie, dodajemy paprykę pokrojoną w

Co za... beznadzieja...

Ja pierdzielę, co za dzień! Rano niby spoko, w miarę ogarnięte. Wszystko się jakoś układało. Po południu też w sumie OK. Zaczęłam szyć zamówienie na poduchę sowę i PANa.  Sowa uszyta. Wyszła superowa. Fioletowa. Śliczna :-) Trochę przerwy. Pan wykrojony. Zaczynam szyć, a maszyna zaczyna coś marudzić... Nić się splątała. Odplątałam. Uszyłam nóżki, jedną rączkę i... szlak maszynę trafił! A mnie przy okazji też zaraz trafi. Kurde co za niefart. Zamówienie zapłacone, w połowie zrobione a tu taka porażka.  Na nie mam ja jakoś farta, oj nie mam. Zawsze pod górkę. Zawsze! :-( I jeszcze na dodatek menżowi się telefon, całkiem nowy (pół roku ma dopiero) popsuł :-( Buuuu 

Powtórka z rozrywki...

Ani rozrywkowo, ani wesoło wcale nie było :-( W nocy z soboty na niedzielę około pierwszej Zośka wymiotowała. Nic strasznego, ale zawsze. Zasnęła szybko ale po godzinie obudziła się gorąca jak piecyk. Termometr pokazał powyżej 39 stopni. Na szczęście Panadol zadziałał, ale tak czy siak dzień zaczął nam się o drugiej w nocy...  Dalej było jako tako. Pierwsza godzinna drzemka koło dziesiątej. Stan podgorączkowy, nic poważnego.  Po drzemce Zofia całkiem energiczna i uśmiechnięta.  Około szesnastej termometr pokazał nam znowu prawie 39 stopni. Szybko Pandadol, Zofka zasnęła prawie natychmiast. Obudziła się po półtorej godzinie ale niestety gorąca jak diabli i niestety tym razem termometr pokazał coś powyżej czterdziestki!  Telefon do pana doktora! Wyłączony!  Na to na dyżur. Matka - stan mocno skupiony mega stresowy i zdecydowanie przedzawałowy!  Tata -  jak wyżej.  Babcia - duuuuża panika.  Dziadek - ciśnienie chyba ze dwieście. A Zośka - boska, cudowna, słodka, ugodowa ty