Ani rozrywkowo, ani wesoło wcale nie było :-( W nocy z soboty na niedzielę około pierwszej Zośka wymiotowała. Nic strasznego, ale zawsze. Zasnęła szybko ale po godzinie obudziła się gorąca jak piecyk. Termometr pokazał powyżej 39 stopni. Na szczęście Panadol zadziałał, ale tak czy siak dzień zaczął nam się o drugiej w nocy... Dalej było jako tako. Pierwsza godzinna drzemka koło dziesiątej. Stan podgorączkowy, nic poważnego. Po drzemce Zofia całkiem energiczna i uśmiechnięta. Około szesnastej termometr pokazał nam znowu prawie 39 stopni. Szybko Pandadol, Zofka zasnęła prawie natychmiast. Obudziła się po półtorej godzinie ale niestety gorąca jak diabli i niestety tym razem termometr pokazał coś powyżej czterdziestki! Telefon do pana doktora! Wyłączony! Na to na dyżur. Matka - stan mocno skupiony mega stresowy i zdecydowanie przedzawałowy! Tata - jak wyżej. Babcia - duuuuża panika. Dziadek - ciśnienie chyba ze dwieście. A Zośka - boska, cudowna, słodka, ugodowa ty