Plażing, smażing i piknik

Jako, że oboje - ja i Zośkowy tata - nie lubimy słońca, zabraliśmy dzisiaj dziewczyny na plażę ;-)

Obiecane już jakiś czas temu i wyczekiwane z niecierpliwością przez Zośkę wydarzenie uczyniło niedzielę całkiem, całkiem fajną.

Wybraliśmy plażę w Serocku. Mała, fajnie "zrobiona" wydawała się dobrym pomysłem.

Nie tylko nam, jak się okazało. Zaparkować ledwo nam się udało... na rynku. Na plaży dziki tłum. Niestety nie załapaliśmy się na miejsce na piasku. Nasze koce rozłożyliśmy na niby trawniczku - mało trawki, dużo kamieni.

Ale co tam. W sumie tylko ja siedziałam lub leżałam niemal non stop na tych kocykach, bo ktoś przecież musiał pilnować rzeczy...

Reszta szalała w wodzie. Zdjęć wodnych brak, bo kocyk na którym znajdował się fotografer czyli ja leżał zbyt daleko od kąpieliska :-(

Po pierwszej kąpieli, mały piknik. A jak piknik to wiadomo - pieczony kurczak ;-)
Piknik też dawno obiecany. A że wcześniej jakoś tak się nie składało, bo albo czasu brak albo pogody to połączyliśmy dwa w jednym.

A Zośka piknikiem podekscytowana na maksa. Mieliśmy więc koszyk piknikowy z jedzeniem, papierowe talerzyki, plastikowe sztućce itd.

A po jedzonku - pod prysznice. Kto (miejscowy) jeszcze nie był na plaży w Serocku - polecam wodny plac zabaw. JEST SUUUUPER!!!

Prysznice zaliczone dwukrotnie. Kąpiel w zalewie trzykrotnie. Tradycyjny plac zabaw też się przewinął.

Co tu dużo gadać. Dzieciaki zachwycone, matka zjarana (na czerwono oczywiście) a tata Zosi ma dosyć słońca na najbliższe pół roku ;-)

A po powrocie oczywiście kąpiel w "duzim" basenie ;-) i suszenie "herów" metoda naturalną ;-)