Przejdź do głównej zawartości

182. Uwielbiam! Uwielbiam! Uwielbiam!




Mario Vargas Llosa...


Llosę zaczęłam czytać parę ładnych lat temu. Pierwsze były chyba "Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki". Określić mogę jednym słowem - GENIALNE!

Potem były kolejne książki. Jedne megaśne, inne może trochę mniej. Nie przeczytałam wszystkich. Ba nawet nie przeczytałam kilku z tych najważniejszych jak np. "Miasto i psy". Z pewnością kiedyś przeczytam, ale chyba muszę jeszcze do nich "dojrzeć".

W tym roku, a właściwie w zeszłym, znalazłam pod choinką "Dyskretnego bohatera". Z braku wolnej chwili odkładam lekturę w czasie. Dopadłam książkę dopiero w styczniu. Dopadłam i puścić nie chciałam. Wciągnęłam w kilka dni, co jak na moje standardy jest mistrzostwem świata. 

 Peru. Żar lejący się z nieba. Bogate i biedne ulicy Limy i Piury.

Felicito Yanague, stateczny i skromny przedsiębiorca, mąż, ojciec dwóch dorosłych synów, szaleńczo zakochany w swojej utrzymance jest szantażowany przez bandziorów chcących wyłudzić haracz. Niepozorny, wbrew wszystkiemu i wszystkim stawia czoło podstępnym szantażystom, bez względu na konsekwencje.

Zawsze "niepokojący" Fonsito spędza sen z powiek ojcu Don Rigoberto i macosze Lukrecji. Cała trójka to "znajomi" z "Pochwały macochy" i "Zeszytów Don Rigoberta". Fonsito od pewnego czasu widuje się z tajemniczym przyjacielem, tyle, że ów jest widzialny tylko dla chłopca. 

Przyjaciel i szef Don Rigoberta Ismael Carrera planuje zemstę na swoich niewdzięcznych i wyrodnych synach. "Hieny" życzą ojcu śmierci, aby móc dobrać się do jego ogromnego majątku. Tymczasem Ismael szykuje im prawdziwą "niespodziankę", która rozpęta piekło...

No i jeszcze tytułowy "Dyskretny bohater". Kto nim jest?

Intrygująca, wciągająca i trzymająca w napięciu do ostatniego zdania. Dosłownie. 

Jak zwykle u Llosy miłość, namiętność, erotyzm, emocje, tajemnice, intrygi i zaskakujące zwroty akcji. Są kłamstwa, afery, skandale i zdrady. Początkowo nie mające ze sobą nic wspólnego wątki potrafią się spleść. 

Genialnie napisana! Nawet przez chwilę się nie nudziłam.

Mistrzostwo świata w wydaniu Noblisty!

Komentarze