Przejdź do głównej zawartości

177. Polowanie na ksiondza, księżniczka z księciem i... moje cycki...



Co za dzień... CZADOWY!!!!


Zaczęło się w sumie dość standardowo.  Pobudka o 4 z minutami. Godzina negocjacji. Potem parę bajek w TV i śniadanie. Dzień jak co dzień rzecz by można, ale jednak nie do końca...



Niecodzienne już było śniadanie. Nawet jak na nas... Jednak zupę pomidorową na śniadanie jadłyśmy pierwszy raz... chyba...


Potem trochę zabawy, małe sprzątanko. Takie tam pitu, pitu. Musiałam na chwilę pojechać do urzędu. Zocha w tym czasie była za płotem (u mojej siostry znaczy się).



Jak wróciłam Zocha była w takim swoim czadowym nastroju - MEGAŚWIR.  Uwielbiam ten stan u niej. Gada non stop. Słowa wypadają jej z paszczy niczym z pistoletu maszynowego. Opowiada mi o wszystkim na raz z dość intensywną gestykulacją.



Chodziło głównie o to, że czekamy na ksiondza (chodził dzisiaj po kolędzie) i musimy się przebrać. Ona za piękną księżniczkę - musi być kiecka i korona. A ja... miałam być jej księciem...



Opętana szaleństwem, biegała i krzyczała, że polujemy na ksiondza. Aż się zastanawiałam czy nie prosić o egzorcyzmy jakieś czy cóś...







Wystąpiła oczywiście w koronie, zaśpiewała "Panie Janie, Panie Janie rano wstań...", wręczyła ksiondzu własnoręcznie napisany list, odebrała chyba ze 3 obrazki i na koniec przybiła pionę.

 Mój mały szmergiel ;-)





Potem trochę poukładałyśmy puzzli. Zrobiłam jej kilka fotek. W pewnym momencie Zocha stwierdziła, że tez chce fotki robić. Pierwsza moja myśl - Nie, no gdzie, małe dziecko do aparatu. Ale kolejna myśl - W sumie czemu nie. Zresztą pewnie i tak nie da rady utrzymać aparatu i jeszcze pstrykać. O naiwności!



HA! No byłam w szoku, jak szybko ogarnęła sprawę.



Oto wynik jej działań.








Mamo a teraz Twoje cycki!












Ubaw miałyśmy po pachy! I ja i dziewczyny.
















A wieczorem po kąpieli, mała sesyjka piżamowa.















Słodkich snów :-)

Komentarze