Sytuacja na dzień 08.09.2014 - poniedziałek - lajcik...
Sytuacja na dzień 09.09.2014 - wtorek - znośnie...
Sytuacja na dzień 10.09.2014 - środa - dramat w dziesięciu aktach...
Było strasznie. Jeszcze w domu Zośka marudziła, że nie chce iść do przedszkola. Udało nam się ją jakoś przekonać. Bunt powrócił ze zdwojoną siłą na miejscu. Urządziła taką awanturę i wpadła w taką histerię, że nie wiedzieliśmy co zrobić. Za poradą pani przedszkolanki zostawiliśmy wyrywające się i wrzeszczące na całe gardło dziecko na siłę.
To było straszne dla nas (byłam razem z tatą Zosi). Trauma wielgachna.
Jak się potem okazało bardziej dla nas niż dla niej. Zośkę odebrałam z przedszkola uśmiechniętą, zadowoloną, bez żadnych wyrzutów i pretensji, że wyrodni starzy porzucili zapłakane dziecko.
Do końca tygodnia było naprawdę super. Bez większego marudzenia. Zośka zostawała w przedszkolu do 14-tej. Nawet zdarzyło się, że zjadła obiadek.
W tym tygodniu niestety od przedszkola mamy wolne. Katar, do tej pory niezdecydowany, zadomowił się na dobre. Do tego kaszel. A "na deser" wysypka. Najpierw pojawiła się na dwóch paluszkach u ręki, dużym paluchu u nogi i jednym łokciu. Teraz jest już w okolicach większości stawów. Całkiem spore, swędzące, czerwone placki z małymi krostkami.
Dżizys... Chwilę oddechu poproszę. Dopiero co zakończyliśmy jedno, długie chorowanie a tu już następne...
Także teraz lansujemy się w domu do 11-tej w piżamach, nowym szlafroku i nowych kapciochach ;-)
Komentarze
Prześlij komentarz