Przejdź do głównej zawartości

Na Majorkie... ;-)

Dwie moje poprzednie lektury należały raczej do gatunku ciężkich...

Córka Stalina - dramatyczne losy Swietłany Alliłujewej, jedynej córki Józefa Stalina. 

Transplantacja szpiku. Temat już naprawdę mocno ciężki.

Dlatego też po tych "dwóch" postanowiłam dla złapania jako takiej równowagi przeczytać coś bardzo lekkiego. I przeczytałam... "Rok na Majorce" zakupiony przez moją siostrę z jakąś kolorową gazetą...

No i co?!





No kurcze - podobała mi się :-) Nie jest to z pewnością wielkie dzieło literackie, ale podobała mi się.

Fajnie się czyta. Prosty temat, niezbyt skomplikowana fabuła. Można czytać wszędzie i moim sposobem - czyli po kilka stron dziennie ;-) Choć oczywiście najlepiej wciągnąć całość na raz, co - jak już dawno zostało ustalone - w moim przypadku oczywiście nie jest możliwe...)

Można się przy tej lekturze wyluzować. Na chwilkę wyłączyć. No tak jakby się oglądało komedię romantyczną w tv.

Jak ktoś chce trochę słońca jesienią (choć jak do tej poru nie mamy co narzekać) to na Majorce na pewno znajdzie ;-)

Jak mi wpadnie w ręce kontynuacja, to pewnie przeczytam, choć tam jakoś sam opis mi się nie podoba... No ale zobaczymy... ;-)

Komentarze