Przejdź do głównej zawartości

Temperatura powyżej 39... nie o upale to rzecz...


No chwilę mnie nie było. A właściwie ja byłam, tylko czasu na pisanie nie było.


A działo się dużo ale niestety niedobrze.




Półtora tygodnia temu, we wtorek wieczorem Zośka dostała gorączki. Oczywiście w środę rano do lekarza. Okazało się, że jakiś wirus zaatakował gardło. Generalnie nic poważnego, kilka syropków i powinno być dobrze. 


Dla Zośki słaby moment, nawet na najdelikatniejszą infekcję. W środę (dnia następnego) ukochany dziadzia wyszedł ze szpitala po drugiej chemii i niestety mowy o przytulaniu, ściskaniu i całowaniu nie było :-( Sytuacja traumatyczna i dla Zośki i dla dziadka.


Syropki braliśmy sobie zgodnie z instrukcją. Gorączka ustąpiła. Zaczął się natomiast dosyć silny kaszel, ale tylko w nocy. Po tygodniu zdecydowaliśmy się na kolejną wizytę u lekarza. Tym razem inna pani doktor po dokładnym osłuchaniu stwierdziła, że wszystko OK. A na kaszelek trzeba jeszcze tylko syropek pobrać. 


Ta wizyta miała miejsce w czwartek. W piątek wieczorem, alarmowo wracaliśmy do Zośki z Warszawy, bo termometr pokazywał u niej ponad 39 stopni. 


Piątek wieczorem!!! 


Standardowo. Jak się dzieje coś poważnego z Zośką, to zawsze w piątek wieczorem... Psia mać...


Po Nurofenie gorączka spadła, ale w nocy znowu się pojawiła. W sobotę dyżur lekarski i skończyło się antybiotykiem... A gorączka niestety uczepiła się nas jak rzep psiego ogona i całą sobotę nie dawała za wygraną. Dzisiaj... tfu tfu... jak na razie nie przekroczyła 38 stopni.


Wiadomo, to nie pierwszy i nie ostatni raz. Ale u nas jakoś w tym roku a już na pewno w sierpniu przypadki chorobowe i szpitalne przekraczają bezpieczne dla psychiki limity... 


Dziadek Zofki (a mój tata) po tygodniowej przerwie ponownie w szpitalu na trzeciej chemii. Prababcia Zofii a moja babcia na OIOM'ie kardiologicznym od dwóch tygodni.

Teraz jeszcze Zośka z tą temperaturą. Dzisiaj doszły poantybiotykowe problemy żołądkowe - w toalecie byliśmy już chyba milion razy... A mi się coś dziwnego dzieje z prawym okiem... Tak coś jakby pod zapalenie spojówki podchodziło...

Jest booosssko!!!


Ale, żeby nie było tak dołująco to dorzucę coś pozytywnego. 


Kiedyś Zośka i lekarz nawet na odległość to była mieszanka wybuchowa! Teraz na hasło LEKARZ - Zośka pierwsza siedzi w samochodzie i cieszy się jak szalona... A na samej wizycie, niemalże ma ataki śmiechu ;-)

Nie wiem co jej się porobiło, choć mam pewne podejrzenia... może to być wpływ Daisy bo największe z Daisy marzeń - być lekarzem ;-)

Rodzice małych fanów Klubu Przyjaciół Myszki Miki wiedzą o co "kaman"  ;-)






No to tak to w skrócie u nas ostatnio wygląda...


I już na sam koniec Zośka w swojej ulubionej koszulce ;-)










Komentarze