Przejdź do głównej zawartości

Choroba bostońska... WTF?

C.d. naszego chorowania...

Zdawało by się, że po dwóch tygodniach chorowania przyszła pora na wyzdrowienie. Tak, tak zdawało by się, nawet nam też się zdawało...



We wtorek po wieczornej kąpieli zauważyłam na brzuchu Zośki kilka czerwonych, małych kropek. No może kilkanaście. Ah, pewnie jakaś mała wysypka po którymś lekarstwie.

Niestety rano okazało się, że kropki są wszędzie. Naprawdę wszędzie - buzia, brzuch, plecy, ręce, nogi. Nawet na uszach, wewnętrznej stronie dłoni i na stopach.

Jako, że i tak planowaliśmy wizytę kontrolną u lekarza, to pojechaliśmy.

Pani doktor obejrzała z każdej strony i orzekła Chorobę bostońską. Zazwyczaj wiąże się ona z jednoczesną wysypką na rękach, nogach i buzi oraz w gardle. U Zośki zaczęło się od gardła, a jak już gardło wyzdrowiało (teraz jest zupełnie czyste) to kropki wyskoczyły wszędzie indziej.

Ah... Zastanawiamy się teraz z tatą Zośki co jeszcze nam się przytrafi... Jak tak dalej będzie to nie pójdzie do przedszkola bo będzie chora...

Nie wspomnę już o tym, że w przyszłym tygodniu dziadek Zosi wychodzi ze szpitala po kolejnej chemii i oby tym razem nie mięli kwarantanny...

A jak już tak napomknęłam o przedszkolu... 

Moje dziecko, jak jeszcze niedawno ranny ptaszek, zasypiało po dwudziestej  i budziło się w okolicach szóstej tak teraz pada po 19 a śpi nawet do ósmej...  Ciekawe czy nie będziemy mięli problemów z wstawaniem do przedszkola... Eh...

Komentarze