Przejdź do głównej zawartości

Jesień i trochę pozytywnie...




Kochani nie wiem jak u Was ale u nas jesień już tuż tuż...  Poza tym, że wrzosy zakwitły, to niestety zrobiło się szaro i ponuro, deszczowo i zimno. Ale... jak jesień to i grzyby!!!

Jako, że Zochy sytuacja zdrowotna powoli zaczyna się normować i idzie ku dobremu - TFU TFU!!! co by nie zapeszyć - postanowiliśmy wczoraj późnym popołudniem zrobić jej radochę i wybraliśmy się na grzyby.

No może nie do lasu, ale takiego małego zagajniczka, całkiem bliziutko. Oczywiście w odpowiednim opakowaniu - nasz żabi płaszczyk przeciwdeszczowy i kalosze - ruszyliśmy w teren.







Zośka sama dzielnie maszerowała i niosła wiaderko. A że zabraliśmy tylko jedno, to biegała między mną a tatą, bo każdy znaleziony przez nas grzyb musiała własnoręcznie włożyć do wiaderka. Oślizgłe, lepiące i brudzące maślaki dla niej nie straszne ;-)

Dodatkowo obwieszczała wszem i wobec każdy znaleziony okaz dosyć głośnym HURA!!!. Z tym akurat próbujemy walczyć i uczyć ją, że w lesie trzeba być cicho. Starała się, ale z różnym skutkiem...





Tak czy siak udało nam się kilka maślaków do domu przynieść i wdepnąć po drodze w kilka kałuż. Kolejną wyprawę planujemy na weekend i tym razem może prawdziwy las :-) Na razie planujemy a jak wyjdzie... się okaże ;-)










A wrzosy naprawdę zakwitły w ogródku :-)




Komentarze