Sytuacja się rozwija... I to jak...
Wczoraj obudziłam się z okiem, nie dość, że bolącym to jeszcze upiększonym wylewem...
Wyjścia nie było, trzeba było oko pokazać okuliście. Pokazałam, a przyjemność ta oczywiście darmowa nie była :-( Do końca nie wiadomo co z okiem się dzieje. Z pewnością nie spodobało się pani doktor. Dostałam kropelki i maść i mam nadzieję, że pomoże. Jak do tej pory wylew nadal pięknie oko "zdobi" ale przynajmniej przestało boleć :-)
Tyle u mnie w kwestii zdrowia.
Z Zośką natomiast dzisiaj pojechaliśmy na wizytę kontrolną do jej pani doktor. I... leczenie zaczynamy od nowa. Okazało się, że w gardle są zmiany opryszczkowe i w sumie antybiotyk zaordynowany przez panią doktor z dyżuru okazał się niepotrzebny. A że dodatkowo powoduje rewolucje żołądkowe to został dzisiaj odstawiony.
Dżizys... Trzeci tydzień chorowania, czterech lekarzy po drodze... To chyba pierwszy tak "skomplikowany" przypadek u nas.
Mam nadzieję, że tym razem diagnoza właściwa i doktor K. wreszcie wyleczy naszego zdechlaczka. A zdechlaczek choć zdechlakowaty to jednak baaaaardzo dzielny :-)
I to tyle, na ten moment :-)
Żadnych dzisiejszych zdjęć nie mam więc na koniec zdjęcia troszkę archiwalne - lipcowe z serii "Mam fryzurę na cebulę" ;-)
Ojj to zdrówka życzymy i cierpliwości :-)
OdpowiedzUsuńDzięki :-)
Usuń