Przejdź do głównej zawartości

254. Majster Klepka Złota Rączka...

Jesteśmy po testach!!!!!!!




Nadszedł wreszcie ten dzień. Dzień testów.

Zośka po ostatnim pobraniu krwi miała złe przeczucia. Bała się kłucia. Przed wejściem do gabinetu zabiegowego rozbeczała się na całego. Mowy nie było o żadnych testach. Po 10 minutach udała się jakoś przekonać. Stanęło na tym, że testy robimy nie na rączce tylko na pleckach. Siedziała u mnie na kolanach, przyklejona do mnie jak plaster.

Pani pielęgniarka najpierw przykleiła jej na plecki plaster z numerkami, potem wypuściła na plecy kropelki a na koniec nakłuwała delikatnie miejsca.  

Poczekałyśmy tak splecione piętnaście minut i były wynika.

Po wyjściu z gabinetu, po całym tym cyrku dziecię me stwierdziło, że wcale nie bolało...

Czekając na wizytę u pana doktora zerknęłam na wyniki i... Niestety mój największy koszmar się ziścił.... ROZTOCZA!!!!!!!!!!!!

AAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!! Ratunku!!! POMOCY!!!! 

Moje dziecko ma alergię na roztocza! Fuck przecież ja nienawidzę sprzątać!!!!

Potem wizyta u pana doktora i kolejna masakra - trzeba jeszcze pobrać krew do potwierdzenia alergii. No masz ci los. Tutaj dopiero był dramat. Zośka darła się na cały głos Zostawcie mnie; Nie róbcie mi tego"

Teraz czekamy na wyniki dwa tygodnie a potem leczenie...

W ferworze walki, przed testami, żeby trochę złagodzić strach i histerię obiecałam Zofijce, że dzisiaj rozstawimy trampolinę. Męczyła nas o to od jakichś dwóch miesięcy. Tak to nie pomyłka. Od dwóch miesięcy.

Po powrocie do domu chciał nie chciał wzięłyśmy się za tą cholerną trampolinę. A wiedzieć musicie, że nienawidzę tego robić. NIE-NA-WI-DZĘ!!! A jakoś zawsze to mi w udziale przypada ta super fucha.

A teraz nawiązanie do tytułu. 

Moje dziecko to urodzony majsterkowicz. Poważnie. Zawsze, ale to zawsze przy takich pracach pomaga. Nosi, montuje, rozstawia, składa. 

Ja nie jestem cierpliwa i takie pomaganie no cóż delikatnie mówiąc roboty nie przyspiesza. Ale z drugiej strony jest cudowne. I przyznać muszę, że Zośka naprawdę ma smykałkę do majsterkowania. Wie którą rurkę z którą trzeba złączyć, którą stroną odwrócić. Dzisiaj sama poprzykręcała wszystkie śruby grzechotką (dla niewtajemniczonych to takie narzędzie). 

Choć mnie złości, bo chce wszystko robić sama to staram się za każdym razem wykrzesać z siebie maks cierpliwości i jej na to pozwalam.

Wydaje mi się, że warto :-)

A oto i nasza trampolina. Złożona chyba dobrze...





A na sam koniec nasze wariacje na hamaku z dinozaurami :-)










p.s. sorki za fatalne foty, ale z telefonu :-(

Komentarze